Jakby mnie ktoś jeszcze niedawno zapytał jak będzie wyglądał następny rok mojego życia nie miałabym żadnych wątpliwości. Odpowiedziałabym, że moje życie wgl się nie zmieni... Że może zacznę już planować ślub... Że będę za wszelka cenę starać sie być szczęśliwa z moim ukochanym. Tak po prostu.
A tu proszę... Ile zmian... ile nowych planów... Życie się przede mną otworzyło... nowe perspektywy... nowe marzenia... inne aspiracje. Nie spodziewałam się tego... Po ponad roku rozstałam się z moim facetem... Minęło już trochę czasu jak jestem sama i wiecie co ?? Początek był bardzo ciężki... początek ? Pierwszy tydzień był koszmarem ... nie wychodziłam z łóżka cały czas płakałam... i tak bardzo chciałam wrócić... Ale on zaczął mnie nękać a ja zdałam sobie sprawę ze on nigdy się nie zmieni... Że ja go nie kocham... ze nie chce z nim być. Pierwszy raz od ponad roku wyszłam z kolegą na piwo... bez niego... bez jego ciągłych telefonów... tak po prostu sobie wyszłam bez jakichkolwiek kontroli.
Nie szukałam miłości... nie chciałam nikogo... nie chciałam patrzeć na facetów. Tyle złego mnie spotkało i tylu ludzi już ja skrzywdziłam ze czas odpocząć... i ja od nich i oni ode mnie.
Nieoczekiwanie jednak odezwała się moja dawna fascynacja (nie mówię miłość bo nie znaliśmy sie dobrze... totalna fascynacja wyglądem... kilka pocałunków... krótkie wyznanie miłości... kilka zamienionych maili i wiadomości i chłopak wyjechał... na wojnę... było kilka telefonów z jego strony ale przez barierę językową po prostu przestałam odbierać i kontakt sie urwał a fascynacja została tylko fascynacją. Był tylko jeden plus tej historii. Przyrzekłam sobie wtedy że nauczę się języka.) Ten chłopak pisał co jakiś czas ale nie miałam zamiaru mu odpisywać ... czułam do niego słabość zawsze gdy spoglądałam na jego zdjęcie ale to była tylko króciuteńka przygoda i to wszystko było tak odległe i tak nieprawdopodobne, że nie chciałam sobie mydlić oczu... i mu też... 2 razy nawet pisał, ze przyjedzie ale wtedy byłam w stałym związku i nie zgodziłam sie na to. Teraz ?? Kiedy napisał poczułam, ze nie mam nic do stracenia... że chcę go poznać bo co mi szkodzi ?? Moi przyjaciele są w rozjazdach... Jestem tu w sumie sama... Nauczyłam sie języka w stopniu komunikatywnym i dzięki temu możemy spokojnie porozmawiać o wszystkim. I rozmawiamy... przez skypa, przez telefon, przez fb... rozmawiamy cały dzień... i zaczynam się zachowywać jak głupia gówniara... motylki w brzuchy... nie chce mi się jeść, nie umiem zasnąć... i tylko czekam aż przyleci... nie mieszka aż tak daleko bo to tylko Anglia ale jednak... Musimy nasze wolne w pracy zsynchronizować... jest to niemały wyczyn... Ale teraz naprawdę wiem że chce zobaczyć... spróbować bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie... Chcę zobaczyć czy moja fascynacja zrodzi sie w coś więcej czy to tylko fascynacja... tak wiec poczekam na niego cierpliwie.. w miedzy czasie postaram się go poznać jak tylko sie da i zobaczymy co z tego będzie... Nie chcę na siłę szukać jakiejś miłości... po prostu chcę sprawdzić czy przez te lata on coś poczuł... a może ja coś poczuję ???