Doszłam do wniosku, że nie mam już na kogo liczyć. Tyle znajomych i z znikąd szacunku. Nie mam komu ufać i z kimś wyjść. Jak czegoś chce powinnam sama po to sięgnąć a nie łudzić się ze ktoś mi pomoże. Chciałam spędzić z tobą weekend (przecież to nie jest dożo) Kidy mam mieć Cie dla siebie? Bardzo się staram ale wszystko mi ucieka pomiędzy palcami. To takie ciężkie. W jednej chwili mam wrażenie ze kocham Cie za wszystko i za nic ... ale potem czuje ze po prostu mnie nie szanujesz, ze nie jestem dla Ciebie w jakikolwiek sposób ważna. Nie chce z tobą ,,chodzić'' Chce z tobą przebywać, chce być przy tobie, chcę Cie poznawać. Nie da się być przy kimś i go poznawać gdy na siłę prowokuje się każde spotkanie. Tylko ja ... nic od Ciebie. Chce mieć prawdziwego przyjaciela. Potrzebuje GO! Ale to nie ma większego znaczenia ... Tak naprawdę jestem żałosną osobą której wciska sie tani kit o tym jaka to wielka przyjaźń jest pomiędzy nami. Wszystko się robi tak potwornie sztuczne i dziwne. Czemu ja mam trzymać wszystko? Dlaczego? Mówisz ze chcesz spędzać ze mną czas ale nie pojedziesz ze mną bo nie masz ochoty ... Proszę Cie! To się właśnie nazywa poświecenie... Przyjedziesz czasem być ze mną sam na sam (jasne to urocze) ale z czasem zrobiło się dziwne bo tak naprawdę nie znam twoich znajomych <przyjaciół>. Bardzo chciałabym być częścią twojego życia (Jak każdy przyjaciel dla przyjaciela) a jestem twoja odskocznią od codzienności.
Codziennie mam wrażenie ze wymuszam SMS, rozmowę czy spotkanie. Ciężko mi !
Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym (przyjacielem)
Chciałabym żeby to działało w dwie strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz