Tyle rzeczy się wydarzyło przez ostatni rok... Czasem zdarzało mi się napisać coś mądrego ale chyba częściej dodawałam garść tłustych pierdół żeby uspokoić własne ja. Kolory życie zmieniały się od mojego nastawienia i sposobu patrzenia na świat. Ale ten rok był okrutnym. Tyle straciłam... Straciłam takie rzeczy które (wierzyłam) zostały mi dane na zawsze. "NA ZAWSZE"... Teraz wiem ze to pojęcie jest abstrakcją... Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ten rok jeszcze się nie skończył... zostało mi jeszcze 7 dni... tak... trzeba być mną żeby rok zaczynał się 16 maja... Prawda jest taka ze 16 maja ubiegłego roku straciłam wszystko na czym mi zależało i od tamtego dnia ... (od końca życia jakie znałam) W każdy ranek siadam na łóżko i nie wiem czy to dobrze czy źle że kolejny raz otworzyłam rano oczy... Kiedyś nie spodziewałam sie że cierpienie jest tak namacalne... To cierpienie które mi towarzyszy przez ten rok stało się moim przyjacielem... pryzmatem przez który patrze na świat. Już nie jestem tak mądra. Zauważyłam i uwierzyłam w kruchość życia i rzeczy/ludzi/relacji nas otaczających.
Próbowałam leczyć moja piękną zdiagnozowaną już depresję ale się poddałam. Chyba wolałam się z nią zaprzyjaźnić... i tak sobie żyjemy we dwie... Ja i moja ukochana depresja. Życie zrobiło się szare ale przecież ja kocham szarości. Chyba szczęście mi nie służy. Mam swoje marzenia ale nie mam siły żeby je realizować... chyba boję się porażki. Ja wiem że jeśli nei spróbuję bo nigdy nic mi się nie uda ale strach przed przegraną jest większy... Boję się że mogę zawieść rodziców. Mówiąc, że chcę coś osiągnąć a potem się poddając. Nie wiem czy mam na tyle siły. Już po podstawach pisemnych matury... napisałam i podejrzewam, że zdałam ale w tym momencie czekają mnie 4 miesiące czekania na coś nowego... studia. Z jednej strony chciałabym wyjechać daleko stąd... z drugiej zostać w łóżku do końca życia i nie musieć podejmować żadnych decyzji. Bo decydowanie przyszłości jest ryzykowne.
Jesteś jeszcze młoda. Ja w wieku 19 lat (maturujesz, więc podejrzewam, że tyle właśnie masz) - a teraz mam 20. Również miałam depresję i wydawało mi się, że nigdy w życiu nie dojdę do tego, co sobie zaplanowałam, wymarzyłam. Bałam się i boję się nadal, ale w wieku 20 lat nawiedziłam mnie refleksja, że takie blokady nie pozwolą mi nigdy wejść w pełni w dorosłe życie. Staram się wiec je pokonywać. Łatwe to nie jest, ale satysfakcja z tego, ze się chociaz próbuje jest niesamowita.
Każdy z nas się bi porażki, wiesz? Ale ponoć najgorszą porażką jest nie spróbować w ogóle o swoje marzenia zawalczyć. Poddać się zanim cokolwiek się zacznie. I bardziej ryzykowne jest chyba nie zadecydowanie w ogóle. Nawet jeśli popelnimy błąd, to czegoś się przecież nauczymy, prawda?
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo przypominasz mi mnie, sprzed pięciu lat. Przytulam mocno, choć wirtualnie i powiem Ci tylko tyle: nie poddawaj się. Tilt śpiewa o tym, że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie." Wszystko się zmieni. Masz teraz czas by odpocząć i nabrać sił, a siły to to, czego teraz najbardziej Ci potrzeba. Trzymaj się!
Tak, cierpienie może być namacalne. Według mnie jest ono strasznie zimne w dotyku ... mroźne.
Pisałaś maturę teraz? Miałem okazję pisać dla koleżanki pracę maturalną z polskiego ... jej tematem było CIERPIENIE. Myślę, że było równie namacalne co Twoja depresja. Powiadasz, że zdiagnozowana? Co robisz z tym tematem?
Już nic... chodziłam do psychologa i prawda jest taka, ze miałam dostać leki ale nie chciałam. Zaprzyjaźniłam się z moją depresją. Kiedyś zły nastrój działał na mnie twórczo teraz działa na mnie sennie ale ciągle wierzę, że twórcze działanie powróci i nie będę się faszerować lekami... I mam już dość chodzenia gdziekolwiek. Prościej zostawić depresję samą sobie.
Dla mnie rok 2013 był okropny... Zaczął się w sumie od listopada 2012 ale trwał do 2014... Ważne by się nie poddawać i walczyć z tym.
OdpowiedzUsuńJesteś jeszcze młoda. Ja w wieku 19 lat (maturujesz, więc podejrzewam, że tyle właśnie masz) - a teraz mam 20. Również miałam depresję i wydawało mi się, że nigdy w życiu nie dojdę do tego, co sobie zaplanowałam, wymarzyłam. Bałam się i boję się nadal, ale w wieku 20 lat nawiedziłam mnie refleksja, że takie blokady nie pozwolą mi nigdy wejść w pełni w dorosłe życie. Staram się wiec je pokonywać. Łatwe to nie jest, ale satysfakcja z tego, ze się chociaz próbuje jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas się bi porażki, wiesz? Ale ponoć najgorszą porażką jest nie spróbować w ogóle o swoje marzenia zawalczyć. Poddać się zanim cokolwiek się zacznie. I bardziej ryzykowne jest chyba nie zadecydowanie w ogóle. Nawet jeśli popelnimy błąd, to czegoś się przecież nauczymy, prawda?
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo przypominasz mi mnie, sprzed pięciu lat. Przytulam mocno, choć wirtualnie i powiem Ci tylko tyle: nie poddawaj się. Tilt śpiewa o tym, że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie." Wszystko się zmieni. Masz teraz czas by odpocząć i nabrać sił, a siły to to, czego teraz najbardziej Ci potrzeba.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Tak, cierpienie może być namacalne. Według mnie jest ono strasznie zimne w dotyku ... mroźne.
OdpowiedzUsuńPisałaś maturę teraz? Miałem okazję pisać dla koleżanki pracę maturalną z polskiego ... jej tematem było CIERPIENIE. Myślę, że było równie namacalne co Twoja depresja. Powiadasz, że zdiagnozowana?
Co robisz z tym tematem?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJuż nic... chodziłam do psychologa i prawda jest taka, ze miałam dostać leki ale nie chciałam. Zaprzyjaźniłam się z moją depresją. Kiedyś zły nastrój działał na mnie twórczo teraz działa na mnie sennie ale ciągle wierzę, że twórcze działanie powróci i nie będę się faszerować lekami... I mam już dość chodzenia gdziekolwiek. Prościej zostawić depresję samą sobie.
OdpowiedzUsuń