piątek, 5 lipca 2013

...

Przestałam pisać w zaszycie... na papierze (choć kiedyś była to dla mnie świętość). Przestałam bo chyba bałam się ze jeśli już straciłam jakąś systematyczność to nie będę w stanie odtworzyć każdej przeżytej emocji... Wzięłam ostatnio mój zeszyt do ręki... Przeglądałam strony ale nie chciałam czytać... Za wcześnie na roztrząsania "początku końca'' lecz nim się obejrzałam już byłam w połowie moich zapisków. Tak długo oddalaliśmy się od siebie... 10 dni przed rozstaniem był mój ostatni wpis... Napisałam że się przy nim dusze. Że nie jestem pewna czy JA go nadal potrzebuje ale wiem ze on już nie potrzebuje mnie. I tak bardzo myliłam się w obu tych kwestiach. Szkoda ze wiem to teraz a nie wtedy kiedy powinnam się ocknąć. Dzisiaj usłyszałam jego imię i aż mi serce podskoczyło do gardła. Nie spodziewałam się takiej reakcji po samej sobie. Jasne... nie sądziłam że poszłam w jakikolwiek sposób do przodu ale nie miałam pojęcia że tak zareaguję.

Czytając to moje życie zapisane na marnych kilku kartkach... Całkiem chaotycznie... bez ładu i składu Dochodzę do wniosku ze z każdym przeczytanym słowem (patrząc przez perspektywę czasu i żalu)  Jestem coraz bardziej winna. To ja odsunęłam go od siebie. Stwierdziłam, że skoro on nie chce poznać moich znajomych i spotykać się z nami to będę to robić sama. Zaczęłam robić ZA DUŻO rzeczy sama. Zaczęliśmy być bardziej osobno niż razem. Czy ja kiedyś przestanę analizować ostatnie 5 miesięcy i ruszę na przód?

Boje się ze wszystko było kłamstwem. Bo z logicznego punktu widzenia... Kiedyś gdy każde z nas było zajęte i spotykaliśmy się przez 2 tygodnie tylko w szkole (nigdzie nie wychodziliśmy, nie siedzieliśmy razem... nie milczeliśmy...) Mówił że się stęsknił ze mną... A teraz? Za 11 dni minął 2 miesiące totalnej samotności a on nie napisał słowa... Nie tęskni... czyli wszystko było tylko kłamstwem... Tylko albo aż...

Chciałabym zawalczyć... napisać żebyśmy sie spotkali (choć dobrze wiem ze by nie odpisał) A do tego czułabym sie tak żałośnie. Chciałabym walczyć ale chyba nie ma o co ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz