Czytając to moje życie zapisane na marnych kilku kartkach... Całkiem chaotycznie... bez ładu i składu Dochodzę do wniosku ze z każdym przeczytanym słowem (patrząc przez perspektywę czasu i żalu) Jestem coraz bardziej winna. To ja odsunęłam go od siebie. Stwierdziłam, że skoro on nie chce poznać moich znajomych i spotykać się z nami to będę to robić sama. Zaczęłam robić ZA DUŻO rzeczy sama. Zaczęliśmy być bardziej osobno niż razem. Czy ja kiedyś przestanę analizować ostatnie 5 miesięcy i ruszę na przód?
Boje się ze wszystko było kłamstwem. Bo z logicznego punktu widzenia... Kiedyś gdy każde z nas było zajęte i spotykaliśmy się przez 2 tygodnie tylko w szkole (nigdzie nie wychodziliśmy, nie siedzieliśmy razem... nie milczeliśmy...) Mówił że się stęsknił ze mną... A teraz? Za 11 dni minął 2 miesiące totalnej samotności a on nie napisał słowa... Nie tęskni... czyli wszystko było tylko kłamstwem... Tylko albo aż...
Chciałabym zawalczyć... napisać żebyśmy sie spotkali (choć dobrze wiem ze by nie odpisał) A do tego czułabym sie tak żałośnie. Chciałabym walczyć ale chyba nie ma o co ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz