wtorek, 24 grudnia 2013

?



Wiem że mając chłopaka dziwnym jest że tak bardzo się za kimś tęskni ... Może to jest nie fair... może t rani w jakiś sposób Kamila tyle ze on wiedział w co się pakuje ... wiedział ze jestem depresyjną osobą która od 7 miesięcy codziennie płacze za przyjacielem... Jasne że to nie ma prawa byc dla niego przyjemne ale co mam zrobić ? Gdy jestem z Kamilem życie jest proste ... ale gdy nadchodzi czas gdy on jedzie do domu i zostaje sama, kładę sie na łóżko i cierpię ... Tak bardzo brak mi Janka... tak bardzo chciałabym żeby Janek poznał Kamila i wypowiedział się na jego temat... Chciałabym wiedzieć co teraz u niego... co robi, gdzie jest, czy kocha, czy cierpi, czy jest szczęśliwy...

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Ogarnąć aparat :)

Dostałam aparat ... Nie mam jeszcze za dużej wiedzy na jego temat (wielka szkoda) ale staram się go rozpracować ... O to próbka tego czego udało mi się do tej pory dokonać :D


Moja ukochana siostra i przyjaciółka Asia:


Mój tatuś: 


moja najmłodsza siostra Marysia:


I mój chłopak Kamil :



Mój chłopak to biedny człowiek ... zmaga sie z moimi humorami równie często jak z nowymi pasjami (wyjątkowo bardzo słomiany zapał). Podziwiam go za to ze mimo iż potrafię cierpieć i płakać cały dzień on jest tylko po to żeby zobaczyć mój uśmiech zaraz po łzach. I znosi to ze CAŁY czas robię mu kolejne (raczej mało udane) zdjęcia <3

poniedziałek, 16 grudnia 2013

chaos !!! :D

Zrobiłam sobie gorącą herbatę: miód, cytryna... to coś co kocham <3  Za oknem co prawda nie ma śniegu który tak bardzo pasuje do herbatki (albo na odwrót ) Ale to chyba nic nie szkodzi gdyż raczej nie lubię zimy za bardzo ... Może się zestarzałam... Kto wie ?? Dzisiejszy dzień to totalna katastrofa :/ Bo nie wiem jak to inaczej nazwać... Kłótnia z rodzicami... potem z siostrą... a na koniec mój chłopiec miał stłuczkę z moim byłym szefem ... <SUPER>
Tak czy inaczej to był naprawdę ciężki dzień... 
Na dodatek herbata mi wystygła !!! 
Taaaaaa... 
I tak bywa.
Czuliście kiedyś że nie należycie NIGDZIE ?? Po prostu nigdzie ??
-W rodzinie ostatnio ciężko sie układa, chyba wszystkim coś leży na wątrobie ale nikt się na razie nie odzywa (taka cisza przed burzą).
-W szkole jeszcze gorzej... Wiem że nei chcąc się z nikim kolegować czy nawiązywać jakich kolwiek znajomości bedzie to działać w dwie strony ale i tak trochę przykro gdy pytając o cokolwiek ludzie udają że Cię nie ma... (A może jestem niewidzialna :D ) <chyba jednak nie...>
Nigdzie nie czułam się jak u siebie... Nigdy nie byłam częścią CZEGOŚ...  A szkoda... 
Kiedyś byłam po prostu z Jankiem i świat się dla nas nie liczył !! Mając tysiące problemów (bo one zawsze są) Szłam do niego i potrafiłam nie myśleć... Śmialiśmy się, wygłupialiśmy... byliśmy sobą ... OBOJE! I to było prawdziwe szczęście którego niestety chyba oboje nie doceniliśmy... Trudno... Posypało się. Dzisiaj mija dokładnie 7 miesięcy... I choć Janek nigdy mnie nei czytał to mimo wszystko chciałabym go bardzo serdecznie pozdrowić < Zawsze w moim sercu >

Trochę tu dzisiaj chaotycznie... I tak bywa :)
A jeśli może czyta to mój serdeczny kolega/znajomy/dawna miłość/przyjaciel/czy jak sobie to tam nazwiemy "S" to oficjalnie stwierdzam że walczenie o cokolwiek mu/Ci nie wychodzi i jakakolwiek jego/Twoja deklaracja składana w moja stronę od tej chwili będzie przeze mnie usłyszana zostanie wyśmiana :)
BO TY SIĘ NIGDY NIE ZMIENISZ !

Pozdrawiam serdecznie :)


czwartek, 12 grudnia 2013

...

Dlaczego ta cała sytuacja go nie dotknęła? Dlaczego ja po tym wszystkim nie umiem się pozbierać? Po niecałych 7 miesiącach budzę się za łzami w oczach tak pusta jak nigdy... a z dnia na dzień jest coraz gorzej choć ktoś kiedyś powiedział ze czas leczy rany... słyszałam tez że przyzwyczaja do bólu ale w moim przypadku żadna z tych mądrości nie jest z żaden sposób adekwatna z prawdą. Często mam sny... Śnie o nim i są to sny które tak dobitnie mi pokazują czego już nie mam ... co straciłam. Dzisiaj miałam taki sen... siedział kolo mnie i próbował komuś wytłumaczyć że najważniejsza dla niego była przyjaźń... I zapytał się mnie czy może powiedzieć że to była przyjaźń. Mimo wszystko poczułam jakby odezwał się do mnie pierwszy raz od 7 miesięcy choć był to tylko sen... Rano obudziłam się szlochając jak małe dziecko. Każdy kolejny dzień (każde wyjście do szkoły jest dla mnie rozdrapywaniem ran... Dlaczego mimo ze mnie zostawił to muszę go codziennie oglądać ? Może to głupie ale mając parzystą liczbę w klasie tyko die osoby siedzą same... Ja i ON ... po przeciwnych stronach klasy... Ale z drugiej strony jak sobie pomyślę że nie będę go już wiećej widywać a on wyjedzie za granice i już więcej się nie odezwie bo aż nie mogę oddychać. Brak mi tchu, powietrza, tlenu... PRZYJACIELA !!!!! JANKA !

niedziela, 1 grudnia 2013

Tyle rzeczy we mnie znikło...
Tyle się zmieniło...
Tak bardzo chciałam być...
Trzymałam się tchu na siłę...
Teraz nie ma nic...
Coś już tu zgniło.
Ktoś w ogóle wie po co sam żyje?
Jestem pustką.
Marne słowa w głowie krążą niewypowiedziane...
Tak  bardzo chcę... tak bardzo pragnę...
Tyle trzeba zmienić, tak brakuje sił...
Śmierć.
Ktoś umiera.
Jestem ja, byłeś ty.

niedziela, 17 listopada 2013

...

Pół roku... całe pół roku z pustą duszą na ręku, ze łzami w oczach, z sercem pełnym szalonych i pięknych wspomnień, z fałszywym uśmiechem na ustach. Z tęsknotą której tak trudno się pozbyć... z zaufaniem do kogoś kto tak bardzo nie zranił i zawiódł. Z brakiem nadziei. Z niewytłumaczalnym wybrakowaniem. Pół roku sama ze sobą... Z jednej strony marzę żeby zapomnieć i żyć dalej... z drugiej boje se stracić choć najmniejszy jego uśmiech, najdrobniejsze zmiany na jego twarzy ze wspomnień bo w tej chwili to jedyne co mi pozostało. Zawsze będzie moim przyjacielem tylko szkoda ze ta przyjaźń działa w jedna stronę i jest tak cholernie trudna.



wtorek, 15 października 2013

Przegrana...

Zaufałam ... Może jeszcze się nie zakochałam ale byłam pewna ze to jest facet którego chce pokochać... byłam tego pewna ... I tu nauczka na przyszłość... jeśli zaufasz to jesteś przegrany... nie ważne komu i o co chodzi... ważne jest to ze jeśli zaufasz to przegrasz... ja przegrałam i (jasne że to przeżyje tak jak wszystko)
Ale ciężko mi jest bardzo. Myślałam że pokocham... ze z czasem będzie łatwiej... wcale nie było... Lepiej wykorzystywać ludzi niż zostać wykorzystanym... Taka prawda...

poniedziałek, 7 października 2013

''Chce należeć do niego, chce w wiecznym związku znaleźć całe to szczęście, którego jej brak, rozkoszować się połączeniem wszystkich radości, do których tęskniła. Powtarzane obietnice, które jej nadziei dają porękę pewności, śmiałe pieszczoty, które wzmagają jej pożądanie, ogarniają całą jej duszę; unosi się w mglistej świadomości, w przeczuciu wszystkich uciech; dochodzi do stanu najwyższego napięcia, wyciąga wreszcie ramiona, by objąć wszystkie swe życzenia... a jej kochanek opuszcza ją. Odrętwiała, bez zmysłów stoi nad przepaścią i wszystko jest mrokiem wokoło niej, bez widoków, bez zrozumienia, bez nadziei, bo opuścił ją ten, w którym jedynie czuła swe istnienie. Nie widzi ona szerokiego świata, który leży przed nią, tych wielu którzy mogą nagrodzić jej stratę; czuje się samotna, opuszczona przez cały świat, i ślepa, wtłoczona w matnię przez przerażającą rozpacz swego serca, rzuca się do wody, by we wszystko obejmującej śmierci zdławić swe męczarnie.''

poniedziałek, 23 września 2013

Taki punkt

''Jest w sercu miejsce które nigdy sie nie zapełni, taki punkt , coraz bardziej to rozumiemy . Jest w sercu miejsce które nigdy się nie zapełni a my będziemy w tym miejscu czekać i czekać.''

czwartek, 19 września 2013

Psychopata...

Psychopata!!
Kto by się spodziewał ze facet z którym byłam tak szczęśliwa i z którym rozstałam się w zgodzie (byłam mu wdzięczna za to ze zmienił moje postrzeganie świata) okaże się bezdusznym psychopatą ... Nie wiem co robić ... udawać że nic nie widzę ... nic nie dostaję ... Ale skoro facet szantażuje mnie i pisze do moich bliskich paskudne rzeczy... Ja się naprawdę boję i nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić , gdzie to zgłosić skoro w to wszystko i tak już jest zamieszana policja ? I raczej nie jest po mojej stronie. Czuję się jakbym grała w jakiejś starej czarnej komedii...

środa, 11 września 2013

Matura !!!!!!!

Witam...
Wybrałam sobie temat maturalny z języka polskiego i tak sie zastanawiam co o nim sądzicie ... Może macie jakieś ciekawe książki na koncie które mogłabym wykorzystać...
Byłabym wdzięczna :


Twórcza i destrukcyjna siła miłości. Przedstaw problem, przywołując wybrane utwory 
literackie, reprezentujące przynajmniej dwie epoki literackie

środa, 4 września 2013

ah ah ah ....

Nie żałuję żadnej z chwil którą przeżyliśmy razem... Za dużo przeszkód ale przez jakiś czas się uśmiechałam. On pokazał mi że jestem piękna i wspaniała. Że mogę być sama dla siebie i się siebie nie bać. Że nie muszę się ukrywać za różnymi maskami bo świat chce mnie takiej jaką jestem. Gdy do tego doszłam już NAS nie było ale jestem mu za to wdzięczna. Ten (krótki) okres czasu otworzył mi oczy. Przecież ja JESTEM !

Spotkało mnie dzisiaj duże poniżenie ze strony osoby z którą przyszło mi się zmagać jeszcze cały rok. Nie wiem jak przeżyć żałobę po utracie przyjaciela ? Nie wiem jak zrobić żeby nie bolało i ile jeszcze będzie boleć? Ale po szkole chcę sie uśmiechać. Chcę życ pełnią zycia bez względu na to ile jeszcze bedę cierpieć. Jestem wartościową osobą i zasłużyłam sobie na to żeby żyć jak każdy inny!



niedziela, 4 sierpnia 2013

happy :)

Nie sądziłam ze jest to możliwe ... Że zacznę się uśmiechać ... Że znajdę kogoś kto sprawi ze poczuję się wartościowa, piękną kobieta, bo niby na jakiej podstawie ? Aż tu nagle jeden dzień... Przyszedł ON i przewrócił cały mój świat do góry nogami. Wszyscy wiedzą, ze nie zapomnę o tym co przeżyłam i że nie przestanę czuć paraliżującej pustki po utracie przyjaciela (a był to ktoś dużo więcej niż tylko przyjaciel) Ale ten jeden mężczyzna zmienił wszystko. Nie każe mi zapomnieć... zostawić za mną cały mój balast doświadczeń i miłości. Po prostu walczy o swoją miłość i o moje szczęście. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego i nawet jeśli miało by to trwać miesiąc czy dwa to ten człowiek wniósł w to moje życie bardzo wiele radości i pewności siebie, nauczył mnie jej... pokazał mi że jestem piękna i ważna. I choć może to brzmi śmiesznie nauczył mnie mnie samej...  Nie jest to jednak tak kolorowe bo każdego dnia muszę walczyć o NAS ze wszystkimi dookoła. Z całym światem. Z mamą i tatą... siostrami i rodziną ale na dzień dzisiejszy jest warto.


Nie pamiętam kiedy ostatnio po prostu wstałam rano i wiedziałam że to będzie dobry dzień. Że mam po co wstać i dla kogo się uśmiechać. Jestem mu za to bardzo wdzięczna :)
I szczęśliwa. 

niedziela, 14 lipca 2013

Nie wiem...

Kiedy nadejdzie czas gdy będę w stanie postawić kropkę? Kiedy będę w stanie odciąć przeszłość grubą kreską?  Bo jeśli żyje się wczorajszym dniem to nie żyje się wcale. Jak przekreślić każdy uśmiech? Każdy pocałunek? Każde KOCHAM? Niby go nie ma a jest wszędzie gdzie spojrzę... wszędzie gdzie sie pojawię widzę jego oczy... W radio leci za dużo jego ulubionych kawałków a po domu wala się ze dużo rzeczy od niego. Ile musi minąć czasu zanim stanę na własnych nogach we własnym życiu i będę silniejsza ?  Ile dni jeszcze minie zanim zacznę doceniać to co było dobre w tym wszystkim a zapomnę ostatnie dni naszej znajomości ? Kiedy zacznę dziękować za każdy mój uśmiech spowodowany jego osobą bez nienawidzenia faktu że go juz nie ma, że okazał sie kimś innym ? Czy kiedyś pokocham te wspomnienia? Kiedy ta dziura w sercu przestanie tak bardzo boleć? Kiedy przestanie płonąć moja klatka piersiowa?  Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego że można codziennie miec wilgotne oczy... że można wyjść z domu i rzez 2 godziny zalewać się płaczem krzycząc w przestrzeń... Jak można tak cierpieć? Kim on musiał dla mnie być...

Codziennie wieczorem pozwalam sobie myśleć że gdy rano się obudzę to On znowu będzie... Będzie obecny w NASZYM życiu... I codziennie rano od dwóch miesięcy jestem zawiedziona faktem ze się obudziłam... Bo go nadal nie ma... Żałosne co ? To wszystko jest tak żałosne. A najgorsze jest to ze na pytanie dlaczego on to zrobił... dlaczego mnie zostawi mogę odpowiedzieć tylko : NIE WIEM... bo wciąż nie wiem...


piątek, 5 lipca 2013

...

Przestałam pisać w zaszycie... na papierze (choć kiedyś była to dla mnie świętość). Przestałam bo chyba bałam się ze jeśli już straciłam jakąś systematyczność to nie będę w stanie odtworzyć każdej przeżytej emocji... Wzięłam ostatnio mój zeszyt do ręki... Przeglądałam strony ale nie chciałam czytać... Za wcześnie na roztrząsania "początku końca'' lecz nim się obejrzałam już byłam w połowie moich zapisków. Tak długo oddalaliśmy się od siebie... 10 dni przed rozstaniem był mój ostatni wpis... Napisałam że się przy nim dusze. Że nie jestem pewna czy JA go nadal potrzebuje ale wiem ze on już nie potrzebuje mnie. I tak bardzo myliłam się w obu tych kwestiach. Szkoda ze wiem to teraz a nie wtedy kiedy powinnam się ocknąć. Dzisiaj usłyszałam jego imię i aż mi serce podskoczyło do gardła. Nie spodziewałam się takiej reakcji po samej sobie. Jasne... nie sądziłam że poszłam w jakikolwiek sposób do przodu ale nie miałam pojęcia że tak zareaguję.

Czytając to moje życie zapisane na marnych kilku kartkach... Całkiem chaotycznie... bez ładu i składu Dochodzę do wniosku ze z każdym przeczytanym słowem (patrząc przez perspektywę czasu i żalu)  Jestem coraz bardziej winna. To ja odsunęłam go od siebie. Stwierdziłam, że skoro on nie chce poznać moich znajomych i spotykać się z nami to będę to robić sama. Zaczęłam robić ZA DUŻO rzeczy sama. Zaczęliśmy być bardziej osobno niż razem. Czy ja kiedyś przestanę analizować ostatnie 5 miesięcy i ruszę na przód?

Boje się ze wszystko było kłamstwem. Bo z logicznego punktu widzenia... Kiedyś gdy każde z nas było zajęte i spotykaliśmy się przez 2 tygodnie tylko w szkole (nigdzie nie wychodziliśmy, nie siedzieliśmy razem... nie milczeliśmy...) Mówił że się stęsknił ze mną... A teraz? Za 11 dni minął 2 miesiące totalnej samotności a on nie napisał słowa... Nie tęskni... czyli wszystko było tylko kłamstwem... Tylko albo aż...

Chciałabym zawalczyć... napisać żebyśmy sie spotkali (choć dobrze wiem ze by nie odpisał) A do tego czułabym sie tak żałośnie. Chciałabym walczyć ale chyba nie ma o co ...



wtorek, 25 czerwca 2013

Żałuję...boję się... czekam.

Poszłam na spacer... nie umiałam myśleć... nie umiałam się skupić... Za to poczułam: podmuch wiatru... jakże delikatny a jakże przeszywający i zimny, poczułam krople deszczu, zapach skoszonej trawy i uderzający w twarz i serce ból. Coraz częściej łapię się na tym, że zapominam iż wszystkie moje wspomnienia miały miejsce naprawdę... że to nie był tylko sen. Ale tak namacalnie go nie ma, że aż trudno w tym momencie uwierzyć, że kiedyś był... Tak idealny... tak blisko... tak szczerze... po prostu był. Jak przypominam sobie pierwszy dnień gdy złapał mnie za rękę to nie umiem powstrzymać kręcącej się w oku łzy. A potem usłyszałam piosenkę... Tą którą kiedyś mi puścił mówiąc, ze jak ją usłyszał to od razu pomyślał o mnie. Aż mi sie serce. To wszystko zaczyna się robić nudne jak flaki z olejem ale nic nie umiem poradzić na to, że tak  reaguję. Tak się boję... boję się ze ten żal i strata zamieni się w gniew i nienawiść i jeżeli kiedyś przyjdzie taki dzień i on zrozumie tą prawdziwą przyjaźń która nas łączyła to ja nie będę w stanie uwierzyć juz w niego... nie mówiąc nawet o NAS... Trochę żałuję że nie pisałam tu o nim wcześniej... że mimo problemów sercowych otaczało mnie swego rodzaju szczęście które mimo wszystko doceniłam dopiero po stracie. Żałuję ze nie opisałam jego oczu, jego dotyku, jego śmiechu który przy mnie był szczery aż do bólu. Żałuję że nie opisałam jak się czułam w jego ramionach... jak się czułam gdy tak nieśmiałe powiedział mi że mnie kocha... Żałuję że nie opisałam jak się czułam gdy dowiedziałam się że całował się z moją koleżanką (choć nigdy nie byłam jego "dziewczyną"). Żałuję że nie opisałam jak się czułam przy naszym pierwszym pocałunku... (Był dziwny i chyba średnio na miejscu) Ale gdybym to wszystko opisała to byście wiedzieli... wiedzielibyście że to co nas łączyło to nie miłość kochanków(próbowaliśmy i tego)... Choć byliśmy dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi nigdy nie byliśmy parą... i ja tego nie umiałam pojąć ale gdybym zaczęła to opisywać na bieżąco ? Kto wie... może wszystko potoczyłoby się inaczej...




Dodaje tą piosenkę co jakiś czas... ale too bardzo ważna piosenka dla mnie...

niedziela, 23 czerwca 2013

(*)

Pełno sprzecznych emocji i uczuć... Boję sie ze wspomnienia kiedyś wyblaknął mimo ze jestem pewna że będą dręczyć mnie już całe życie... ale chciałabym pamiętać KAŻDY szczegół... każdy ruch... Czasem chyba wolałabym zakopać sie w przeszłości i nigdy nie wychodzić... Zostać tam całą wieczność. Czuć sie bezpieczną i kochaną. W tym co tak dobrze znam (a raczej znałam...) Chciałabym jeszcze przez kilka chwil czuć ze to co posiadałam było tak bardzo prawdziwe jak wtedy mi się wydawało...
Często widze jego twarz... śni mi sie i nie mam odwagi nawet powiedzieć ze tego nie chcę. Chce czuć ze jest blisko. A skoro może być tylko we śnie ? To będę śnić puki mi na to rozum pozwoli. Jestem odważne i żyję... a staram sie robić to tak jak zawsze tego chciałam... tyle ze w nocy żadna z podjętych decyzji nie zmieni faktu ze GO nie ma. Ciekawe czy mi to przejdzie... znowu sprzeczność. Chciałabym o nim zapomnieć tak bardzo jak chce pamiętać WSZYSTKO. Nie byo między nami jakiejś chemii czy czegoś w ten deseń ale to co nas łączyło było o wiele ważniejsze. I gdyby ktoś sie wtedy zapytał to dałabym sobie rękę obciać za to ze zawsze będziemy obok siebie. Stać za soba murem i zawsze w siebie wierzyć. A dziś chodziłabym bez ręki... Teraz wakacje... Nie będę musiała na niego patrzeć przez całe 2 miesiące i tutaj znowu... z jednej strony sie cieszę że nie będzie tego bólu związanego z tym ze muszę na niego patrzeć codziennie na lekcjach, ale z drugiej strony aż mi serce krwawi bo nigdy nie mieliśmy takiej długiej rozłąki. Kiedyś nie umiałam weekendu sama przeżyć a teraz? Miesiąc juz go niema i na dodatek (jeśli oczywiście dożyję do końca życia) będę egzystować tak do końca... Bez mojego najlepszego przyjaciela.





poniedziałek, 17 czerwca 2013

...

Dzisiaj nadszedł czas na podejmowanie decyzji... no cóż.
Minął pierwszy miesiąc mojej samotności i ku mojemu zdziwieniu świat się nie skończył, niebo nie spadło nikomu na głowe a wszystko jest na tym samym miejscu na którym było jeszcze dwa dni temu. Dziwne... Oczywiście przepłaciłam ten dzień łzami bo jak na ironie losu rodzice zabrali mnie tam gdzie podjęłam z NIM decyzję o "wspólnym życiu". Siedziałam i nie mogłam powstrzymać narastającego we mnie żalu i niepohamowanego gniewu... Patrzyłam na siedzenia na których świadomie poznawaliśmy się poprzez godziny rozmów i wiedziałam mnie i JEGO jakieś pół roku wcześniej. Byliśmy szczęśliwi i tacy szczerzy. Nasza relacja była po prostu piękna i mogłoby sie wydawać że  nikt nie jest w stanie jej zachwiać.
Ale wracając do dzisiejszego podejmowania decyzji... Słońce mocno świeciło, w uszach miałam słuchawki... W trakcie jakże uroczego i samotnego spaceru (w drodze do dentysty) z dobrą muzyką... stwierdziłam ze mimo wszystko słońce świecić nie przestanie a moje problemy i cierpienie tak naprawdę dla świata nie znaczą nic więc mogę sobie akurat dzisiaj odpuścić. Tak sobie szłam i szłam zachwycając się "innym" światem. Niemym światem (lubię oglądać świat gdy w moich uszach głośno gra muzyka). I zdałam sobie sprawę że czas pozamykać pewne "przymknięte rozdziały". Czas pokazać ta nową odwagę nie tylko ludziom ale i samej sobie. I podjęłam jedną z najważniejszych decyzji pokazując że nie tylko proszę o to żeby ktoś szanował mnie i mój czas ale też to ze ja sama szanuję siebie, mój czas i moje życie. I spokojnie mogę powiedzieć SPIERDALAJ ludziom którzy tego nie rozumieją. Bo kiedyś to ludzie byli dla mnie najważniejsi a teraz najważniejsza jest dla mnie moja osoba. Przynajmniej do tego dążę.


środa, 12 czerwca 2013

Inna.

Wracając do życia... Gdy znajdę się między ludźmi jestem silniejsza niż zawsze, odważniejsza. Czuję że mam władzę i wiem że to raczej ta ciemna strona mocy przed którą sie długo broniłam. Chyba im mniej mam do stracenia tym bardziej potrafię zluzować. Potrafię się "bawić", nie przejmować sie ludźmi. Mam wyjebane i jest mi z tym dobrze. Osoby których zachowanie mnie zazwyczaj w jakiś sposób dotykało przestały robić na mnie większe wrażenie. Otworzyłam się... nie boję sie powiedzieć co myślę i jak widzę pewne sprawy... Przestałam sie przejmować i nie jest dla mnie kłopotem powiedzieć do kogoś ze jest po prostu pierdolnięty (jeśli taki jest) Wszystko co fałszywe wyrzuciłam. Stałam sie kimś innym i narazie choć przerażam czasem samą siebie chyba to jest mój nowy sposób na znalezienie własnego ja. Co innego gdy kładę sie spać... wtedy rany które goić sie zaczną za długi, długo okres czasu pieką mnie i nie dają spać... Porządna dawka tabletek nasennych i jest po kłopocie. A teraz najważniejsze to robic tak by problemów i kłopotów nie było bo trzeba żyć!



niedziela, 2 czerwca 2013

Ludzie zawodzą

Pięć lat wspólnej wędrówki... Zaufania i miłości... Żeby wszystko skończyło się tak po prostu... Mało wiarygodne ale bardzo (aż za bardzo) prawdziwe. Miałam jeszcze nadzieję i żyłam nią każdego dnia tracąc umiejętność samodzielnego oddychania. Aż wreszcie doszłam do siebie i postanowiłam ze to naprawię. Bo kto jak nie ja ma się o NAS starać? Tyle że po jego ostatnich słowach jestem przekonana że nie warto się poniżać tylko po to żeby żyć jeszcze przez parę tygodni w tak obłudnej nadziei na lepsze jutro, na odbudowanie TEJ jednej, konkretnej przyjaźni która była dla mnie prawdziwsza niż cokolwiek innego na świecie. Mogą mówić że jeśli przyjaciel odchodzi to nim nie był i ja sama też mam czasem ochotę wykrzyczeć mu w twarz że to najprawdziwsza prawda ale tak nie jest. Czułam się bezpieczna, kochana i doceniana... ufałam mu jak nikomu innemu na świecie i przez tyle czasu był dla mnie przyjacielem, mężczyzną i bratem. To była prawdziwa przyjaźń ale niestety... dostałam bardzo brutalną lekcje od życia ze ludzie zawodzą... nawet Ci najbliżsi... że nie można pod żadnym pozorem ufać komukolwiek bezgranicznie, że zawsze trzeba być przygotowanym na najgorsze. Przykro mi że przez sytuacje ostatnich tygodni resztę mojego życia będę się zastanawiać kto mnie zawiedzie i czy osoba której powierzam cokolwiek zrani mnie teraz czy za jakiś czas.

Takie chwile, sytuacje i zdarzenia to operacje nie na jednym a na dwóch otwartych sercach... Uważam ze jeśli między ludźmi rodzi się tak poważna i zażyła relacja to Ci ludzie są za siebie w jakiś sposób odpowiedzialni... Nie można zostawiać przyjaciół tak po prostu... Z dnia na dzień... Bez wyjaśnień... (choć  bezsensowne wyjaśnienia które przyszły z czasem były chyba bardziej bolesne niż ich brak)





niedziela, 19 maja 2013

Brak mi słów...

Nie miała już nic... Zdała sobie sprawę że wszystko co miała do stracenia bardzo dawno temu już straciła. Całe swoje dotychczasowe życie okazało się śmieszną iluzją. Straciła wszystko z własnej lub z cudzej inicjatywy bo bywało różnie... czasem sama doprowadzała do zniszczenia części siebie tylko dlatego ze ktoś bardzo subtelnie ją do tego nakłaniał. Straciła serce, miłość, przyjaźń, człowieczeństwo, emocje, uczucia, straciła samą siebie. Stała się pustą skorupą. Przestała walczyć z ludźmi którzy kiedyś byli dla niej zagrożeniem. Bo po co ? Nie da się ranić człowieka bez serca... Przestała walczyć o siebie. Nie potrafiła rozmawiać, skupić się, uczyć się, przebywać,funkcjonować, żyć... Jedyne co robiła to oddychała i nawet to nie przychodziło jej z łatwością. Zawsze była przy niej  muzyka, która również znalazła sobie innego towarzysza. Została sama, brakowało jej wszystkiego... jakiejkolwiek relacji. I nagle zjawił sie ktoś... zwykły znajomy, który bardzo wolno stawał się kimś więcej. Ze zwykłego znajomego awansował na ''kolegę'', później zaczął ją poznawać (choć tak naprawdę nie było już czego)... zaczął jej pomagać. Trzymał ją (świadomie lub nie... może zdawał sobie sprawę że sama stać nie umie... że musi sie od początku nauczyć żyć) Wypełnił ją sobą choć oboje nie mieli o tym pojęcia. Stał sie jej bratem... przyjacielem. Był z nią wszędzie i zawsze. Przestawała czuć sie pusta... Pozbierał jej połamane i zdeptane serce.  Obiecał że razem je posklejają po czym w nim zamieszkał. Stworzyli ''relacje'' której ona tak bardzo potrzebowała. Poczuła szczerą bezinteresowną miłość którą widziała w jego oczach. On się nią opiekował. Czuła się przy nim bezpieczna. Wiedziała że chłopak zrobiłby dla niej wszystko. Ale co potem ? Uzależniła się... jeden jego gest i spadnie niżej niż poziom z którego poprzednio ją pozbierał. Zaczęła się bać. Ale zaczęła wbrew sobie również kochać. Bo przyjaźń to jakiś tam rodzaj prawdziwej najszczerszej miłości.
  Napisałam to 16 stycznia.
 Nie opublikowałam... 




Wiecie co sie stało z tą dziewczyną ? W marcu już wiedziała ze ten przyjaciel to ktoś dużo więcej niż "tylko" przyjaciel. Odżyła i nareszcie mogła żyć pełnia życia... Zaczęła sie delikatnie oddalać od niego mówiąc sobie ze boi sie przywiązania. Znalazła sobie nowych "znajomych" związała sie bliżej ze swoja przyjaciółką. Aż wreszcie nie wiadomo skąd ten chłopak ją porzucił i choć ona wykreowała sobie namiastki samodzielnego życia w jednej chwili wszystko się załamało. Ta dziewczyna od bardzo dawna nie musiała żyć sama... Nie wiem czy ona jeszcze to potrafi... I brak jej słów by opisać tą głośną ciszę która wokół nich krąży...




sobota, 18 maja 2013

Nie wierzę.

Nie wierzę w to co się dzieje. Nie wierzę w to całe życie. A to wcale nie jest zły sen. To koszmar na jawie. Myślałam ze gorzej być nie może i w sumie nie miałam pojęcia co czuję dopóki nie straciłam kogoś mi tak bliskiego. Dlaczego? Bo ktoś kto mnie stworzył kpi sobie ze mnie. Z całego tego gówna w którym się znajduję. Nienawidzę siebie za to ze do tego dopuściłam. I nienawidzę go za to ze ja nie umiem tego przeżyć. Tego że przez tyle lat był blisko a teraz nagle go nie ma... Ja nie umiem tego zrozumieć. Nie potrafię. Jeszcze niedawno myślałam że całe życie mi się zawaliło. Że już gorzej być nie może i Bóg wie jak bardzo się myliłam. Czuję ze umieram. Po prostu każda część mnie umiera... Ja już tak dalej nie chce. Dziękuję mojej przyjaciółce za to że towarzyszy mi w mojej bezgranicznej samotności. Jest najlepszym człowiekiem na świecie. To świat jest do dupy.



środa, 15 maja 2013

I need your love!

Dlaczego czuję się odepchnięta? Gdzieś na drugim planie jego życia ? A zawsze byłam ważna... Czuję się z tym dziwnie... I czuję się tak samotna... najbardziej gdy to właśnie on siedzi przy mnie. Chciałam udawać że wszystko jest ok... Opowiadam głupie historie i chce udowodnić że po prostu mam ochotę z nim rozmawiać... Ale on? Oczy wciąż rozbiegane... Widzę że mnie nie słucha... ma mnie w dupie. Gdy tylko kończę mówić odwraca się do koleżanek. Przestałam być kimś a zaczęłam być nikim. Tak szybko? Dziwne... W chuj krzywa akcja. Nie wiem czy sobie z tym radzę czy mam po prostu "górkę przed dołkiem". Tak się oddaliliśmy ... a najgorsze w tym wszystkim jest to że on na to wszystko zaczyna mieć wyjebane. To nie jest dobrze! To jest wręcz bardzo niedobrze! Mam to wszystko tak zostawić ? Udawać że nic sie nie dzieje i patrzeć jak moja przyjaźń (zalążki niedołężnej miłości ? ) zaczyna się rozpadać? Nie ma dla mnie czasu, nie może ze mną porozmawiać. Wszędzie jest go pełno tylko nie przy mnie. A jak już siedzi obok mnie to i tak myślami jest daleko daleko. No cóż... nie wiem co zrobić... Walczyć? Czekać? Zlekceważyć ? Potrzebuje porządnej dawki jego czystej obecności. Szkoda że z każdym dniem jest coraz gorzej. Aż mi się łezka zakręcił... Chciałam wrzucić kolejny kawałek Ani i w sumie nawet wiem jaki ale nie... dziś będzie to JEGO ulubiona wokalistka. Piosenka która całą sobą... każdym słowem i dźwiękiem przypomina mi jego dotyk, słowa i oddech.


niedziela, 12 maja 2013

Ania...

Faza na Anię Dąbrowską nadal trwa wiec zaszczycę was kolejnym jej niesamowitym kawałkiem... Choć coś mi sie zdaje ze wykonania tej mistrzyni będą tu jeszcze trochę królować... Teksty piosenek... Słowa które ona śpiewa z każdym kolejnym dźwiękiem nabierają  mocy... Muzyka dość melancholijna ale to mnie w niej najbardziej zauroczyło. Wszystko w tym samym stylu i wszystko "na poziomie".
Po prostu bajka.
Choć rozumiem że nie wszystkim może się podobać ... moja siostra zawsze każe mi wyłączać wszystkie jej kawałki i w sumie zawsze jestem zła. Ale ostatnio jak spałam obudziła mnie bo nuciła sobie jedną z tych wspaniałych piosenek. Byłam w szoku :)

A oto i ona :






A teledysk ?? Jest tylko dopełnieniem całości.

sobota, 11 maja 2013

Warto?

Chyba wróciłam... Z nowym żalem do ludzi i do siebie samej...
Napisał ze gdybym GO nie poznała to nie byłoby problemu (ja nie miałabym problemu i całego tego śmiesznego dramatu w którym on jest całym centrum). I pewnie ma racje bo to jest dość logiczne  tyle ze są setki ale...  Gdybym go nie poznała na pewno bym tak nie cierpiała... nie płakałabym po nocach i pewnie miałabym całe serce aczkolwiek wtedy bym nie wiedziała co to miękkie kolana, prawdziwy pocałunek, miłość... Nie zaczęłabym pisać, nie wiedziałabym co to znaczy czekać na kogoś tak bardzo i tęsknić za kimś każdego dnia od nowa. Nie wiedziałabym co to znaczy cieszyć się z każdej jednej chwili spędzonej z jedna konkretną osoba która nie umie tego odwzajemnić.
Choć z drugiej strony gdyby nie wiedziała tego czego teraz wiem że bym nie wiedziała wcale nie było by mi przykro, prawda? Pewnie umiałabym się szczerze uśmiechać. Umiałabym po prostu żyć... Czyż nie ?

Ale warto sie zastanawiać jak by wyglądało moje zycie gdybym go nie poznała ? Jest sens? Nic nie zmienię... nie umiem się od niego uwolnić wiec całe życie będę obok niego. I będę czerpać z tego jak najwięcej korzyści choć czasem jest Ciężko... Może jestem masochistką... A może po prostu nie umiem być daleko ?


niedziela, 5 maja 2013

Niech zniknie cały świat.

Napływ myśli mnie powoli zabijał... (ironiczne). Nie umiałam się skupić a jedyne o czym marzyłam to przestać myśleć... Bałam się .. bałam się ze coś się stanie... Mam dziwne wrażenie i jakąś gorzką wdzięczność w sercu że gdyby nie wczorajsza nocna rozmowa z pewnym człowiekiem dziś by mnie tu nie było... Przerósł mnie fakt że nigdy w życiu nie spełnię moich marzeń... że nie jestem w stanie walczyć. Nie mogę... Nic nie chcę, na niczym mi nie zależy... Przestałam nawet marzyć i śnić... nie mam ochoty śpiewać ani pisać. Nie umiem wstać z łóżka i udawać ze oddychanie jest rzeczą naturalną... że umiem prawidłowo funkcjonować. Myślę tylko o jednej rzeczy... I te myśli mnie przerażają. Nie chcę się tutaj użalać nad sobą ale w sumie gdzie indziej ? Chyba przestałam sobie radzić. Przestałam nawet chcieć sobie radzić.  W jednej chwili nie czuję nic a w drugiej czuje wszystko. Zaczęłam rozumieć pewne życiowe sytuacje które kiedyś były dla mnie niejasne... Rozumiem co to znaczy być nieszczęśliwym... A może raczej nigdy tego szczęścia nie zaznać... Być wypranym z uczuć i emocji. Być pustym i bezwartościowym opakowaniem dla czegoś co odeszło.


środa, 1 maja 2013

Krzywa rzeczywistość...

-Za co jesteś zła?
-Nie jestem zła!
-No przecież widzę ... coś jest nie tak...
-Wszystko jest tak jak ZAWSZE być powinno...


Wczoraj... ten świat miał więcej barw... był tak radosny... każdy delikatny podmuch wiatru zdawał się być przyjemny i rześki... Miał kolor szczęścia i radości... A niebo? W jakim kolorze wczoraj było MOJE niebo ? Ktoś głośno krzyknął że jest błękitne a ja patrząc w górę wiedziałam że w życiu nie słyszałam większej bzdury... Bo moje niebo miało kolor miłości... tak... Dokładnie, było w kolorze miłości z delikatną domieszką żalu który przecież zawsze towarzyszy temu uczuciu.... Siedziałam na schodach wśród przyjaciół i wdychałam każdą z barw po kolei... Te wszystkie barwy dawały mi jakąś moc dzieki której czułam sie dobrze .. a nawet lepiej niż wcześniej ... dużo lepiej


Czerwonypomarańczowyżółtyzielonyniebieskifioletowyróżowybiałysrebrnyzłoty  


Te wszystkie barwy dawały mi jakąś moc dzieki której czułam sie dobrze .. a nawet lepiej niż wcześniej ... dużo lepiej... Zapach tych barw był oszałamiający... Piękny i kuszący...

-Agnieszka!
-Co?

I nagle wszystko wróciło do normy ... szaro-błękitne niebo stało się aż nazbyt realne... Słońca brak... W powietrzu dało się poczuć zapach zgnilizny mieszany z jakąś tanią perfumą gościa który przed chwilą przechodził i jeszcze paskudny odór moczu i potu unoszący sie w tych ruinach. Swiat przestał być taki szczęśliwy i radosny i przestałam odczuwać na skórze aksamitny dotyk miłość...

Trzeba zrobić tak żeby to wszystko wróciło i skrzywiło mi obraz rzeczywistości... Tyle że tym razem już wiem ja to trzeba zrobić...






poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Bawię się świetnie... nie zatrzymuj mnie...



Czy wy też w tej nucie dostrzegacie desperackie wołanie o pomoc ? 
Między cynicznymi słowami da się wyczytać rozpaczy i ból. 
A możne jestem przewrażliwiona na punkcie takich rzeczy...


Chciałabym powiedzieć ze jeżeli kobieta milczy to robi to z reguły głośno i dobitnie nie bez powodu nawet jeśli twierdzi ze wszystko jest ok... A jeśli mówi że teraz wszystko jest tak jak być powinno to znaczy ze wszystko sie wali... Weźcie to pod uwagę...

niedziela, 28 kwietnia 2013

W samotności

W samotności pomiędzy wszystkimi ludźmi którzy mnie otaczają i wciąż czegoś ode mnie chcą ... Czasem mam dość. Kiedyś za wszelką cenę chciałam być niezależna i wolna. Teraz mam więcej wolności niż bym tego autentycznie chciała. Można się uwolnić od wolności ? Tylko że już chyba jestem od niej uzależniona... Chcę sama decydować o swoim życiu a jednocześnie potrzebuję kogoś kto pokaże mi gdzie iść może nawet z kim(?). Takie sprzeczności nie dają mi spokoju...Takie sprzeczności gdzieś we mnie tkwią i mną miotają. Chciałabym dać wszystkim ludziom szczęście. Dzielić sie uśmiechem i być przy tym sama szczęśliwą. Tyle ze sama tego uśmiechu znaleźć nie umiem a co dopiero obdarowywać nim innych. Gdy idzie się ulica przez miasto to widać... mało kto się uśmiecha... Czy ludzie są szczęśliwi ? Czy w naszej społeczności jest coś takiego jak szczęście ? A możne sami szukamy sobie problemów ?  Może po prostu lubimy być nieszczęśliwi... ?



Tak całkiem z innej beczki... Oczywiście temat rzeka i jesteś świadoma że nie ma jednoznacznej odpowiedzi ale jestem też ciekawa co wy o tym myślicie ... Istnieje przyjaźń damsko-męska? Temat wałkowany chyba od początku ludzkości... mam swoje zdanie na ten temat aczkolwiek są dni gdy myślę inaczej... Powiedzmy ze jestem pewna że nie istnieje tyle że jest możliwość że się mylę (?)


"Jeden ciepły szept, jedna noc i jeden dzień,
pocałunek zmienił mnie
Jeden zwykły gest zmienił wszystko tak
Byś uwierzył w nas

Ta noc miała trwać[...]
Lecz ten dzień zaskoczył nas."
~Zostań tu Diffriends~





środa, 24 kwietnia 2013

(?)

Kiedyś trzeba powiedzieć sobie dość... tylko kiedy ? Czasem nie wiem co jest rzeczywistością a co dzieje się naprawdę ... Czy uczucie jest prawdziwe czy to tylko nasze urojenia... Nie wiem  już czy to miłość czy może tylko wybór...  Do tego wszystkie romanse... Jak długo można prowadzić otwarty związek i być wiernym swojej miłości ? Swoim wyborom ? Właśnie tego nie wiem ... Czuję się zagubiona i mam wrażenie że z dnia na dzień gubię się coraz bardziej i nawet już nie jestem pewna czy ja wgl chcę się odnaleźć ... mam takie dni kiedy potrzebuje żeby ktoś po prostu przy mnie był ... czasem chce z kimś rozmawiać godzinami... Są chwilę kiedy pragnę czułych pocałunków, delikatnego dotyku dłoni... a jeszcze kiedy indziej potrzebuję faceta który będzie się zachowywał jakbym była jego własnością .. Żałuję ze nie może być to jeden człowiek... Że ten jedyny nie może być wszystkim tym czego potrzebuję :(
Nie może (?) A może nie chce ... (?)
Brnę coraz bardziej... coraz szybciej w świat w którym nie powinno mnie być a jestem w nim cała i tam jest wygodne... genialne wręcz wolne miejsce dla mnie ... Może nie jest moje ale zaczynam pasować do tego wszystkiego idealnie...
Szaleć to szaleć ale gdzie są jakieś granice ? Kto powie mi dość? Czy za jakiś czas będzie osoba która jeszcze dziś ma siłę/moc by to wszystko przerwać... zakończyć (?)



środa, 17 kwietnia 2013

Za dwa dni koncert !
Czekam na niego od początku grudnia :)
Wcale nie dlatego ze uwielbiam Ellie Goulding bo jak dla mnie dziewczyna jest bez większej rewelacji ale ... Jadę na ten koncert z NIM :)
Jeśli jego jakieś malutkie marzenia mogą się spełniać dzięki mnie to i ja czuje się w jakiś sposób spełniona. Miałam takie szatańskie i skomplikowane plany na ten dzień (stwierdziłam że albo mnie pocałuje albo nic już z nas nigdy nie będzie)  a tu wszystko tak dobrze się ułożyło ze nie muszę już nic planować :)
Czasem to wszystko mnie zadziwia i zaskakuje...

Tak więc Ellie przybywamy !



wtorek, 16 kwietnia 2013

Następny wybór... MÓJ !

Żyję jakby na pół jawie... wiem że się obudzę... wiem że powinnam cierpieć... właśnie teraz, ale nic takiego się nie dzieje... może przekroczyłam pewne granice ? Może już bardziej się nie dało więc moje serce to po prostu to wszystko olało ? Bo to nie jest tak ze przestałam wraz z cierpieniem czuć miłość czy radość... Może nauczyłam się żyć bez niego ? Jeszcze wczoraj chciałam żeby za wszelką cenę został przy mnie a dzisiaj już jestem zakochana w kimś innym... Jak to możliwe? Pomyliłam uczucie wiecznego strachu o swoje stargane uczucia z miłością ? Tak bardzo się bałam że on mnie zniszczy że nawet nie wpadłam na pomysł ze tak naprawdę można go po prostu zostawić... Teraz czuję się bezpieczna... Wiem że jestem na właściwym miejscu z właściwym człowiekiem. Ze moja dłoń jest w tej jedynej dłoni. Ci którzy mnie znają wiedzą że rzadko bywało tak że kochałam i byłam z jednym mężczyzną jednocześnie... Tak naprawdę to nigdy tak nie było, przecież darzyłam prawdziwym uczuciem tylko jednego człowieka jak do tej pory i nigdy z nim nie byłam... a tu nagle zdałam sobie sprawę z tego ze  ta miłość nie była tym czego potrzebowałam ... niektórzy mówią ze potrzebuje kogoś kogo będę mogła kochać tylko z daleka ale wcale tak nie jest. Więc zerwałam każdy romans jaki do tej pory mi towarzyszył. Na rzecz miłości którą razem zbudujemy.



Jeszcze niedawno miałam problem z określeniem czego tak naprawdę chcę ... Czy faceta którego kochałam tak długo... Czemu wciąż towarzyszyły łzy, strach przed utratą i jednoczesne wciąż towarzyszące mi uczucie straty i nienawiści... niespełnionego marzenia... wieczne cierpienie...  Czy człowieka przy którym czuję sie bezpieczna... ufam mu... czuję ze mu na mnie zależy i czuję się kochana , widzę że wszystko sie rozwija... Jeśli na mojej twarzy występują łzy to są to łzy radości i wzruszenia... I zaczynamy świadomie budować uczucie na fundamentach prawdziwej niczym nie zachwianej przyjaźni (były lepsze i gorsze dni ale wszystko przetrwaliśmy)

Więc wybór choć nie powiem ze łatwy, był oczywisty.  I tego mi było trzeba... dokonać wyboru i dokonać go tak żebym to ja nareszcie była szczęśliwa.



Pewien mądry człowiek całkiem niedawno powiedział mi że właściwego wyboru nie ma... ze zawsze ktoś będzie cierpiał i że ja sama w jakiś sposób też poczuję stratę ale jeśli nie podejmę tej decyzji to będę do końca życia tego żałować. Mogę czekać na któregoś z nich i wziąć tego który pierwszy okaże mi miłość tyle że potem do końca życia będę wiedziała że ten wybór nie był mój tylko któregoś z nich. I zawsze będę się zastanawiała co by było gdybym poczekała jeszcze trochę. A ja tak nie chcę. Chcę żeby wszystko było moim wyborem i moją decyzją i chcę wierzyć ze wszystko co wybiorę będzie dyktowane moim sercem.
Więc wybrałam ! 
I jestem z tego dumna! 



niedziela, 14 kwietnia 2013

Moje miejsce ?

Jest jeden jedyny lek który mnie odrywa od tego wszystkiego... Choć chora, zasmarkana i ogólnie rzecz biiorąc nie do życia... Choć mam dziwne wrażenie że po tej całej sytuacji oddalimy się od siebie bądź co bądź... (moze jego podświadomość będzie obwiniać mnie za kłopoty z dziewczyną ?)Może będzie gorzej... lepiej ... inaczej (?)

Lecz wiem gdy patrze na swoją dłoń w Jwgo dłoni ... gdy widze jak nasze palce się splatają ... Czuje że to jest właśnie to ... że przeciez mogę to wszystko zostawić ... Że mogę to wszystko ogarnąć a moje serce przestanie cierpieć i będę szczęśliwa nie z tamtym tylko właśnie z nim(z moim najlepszym przyjacielem... z moją podporą i z moja miłością) . Gdy zaczął mnie smyrać po ręce straciłam mozliwość racjonalnego myślenia... (to chyba było dość zabawne ale nie umiałam sklecić nawet jednego prostego zdania) więc taka chora i zasmarkana zamknęłam oczy i leżałam a on trzymał mnie za dłoń... tak po prostu. Tak bardzo go kocham... moze to inna miłość ... moze jeszcze raczkuje ale ta więź przetrwa wszystko... ta miłość nie ważne w co sie przerodzi ale zawsze będzie niezniszczalnym uczuciem... Mogłabym tak zostać na wieki...  zajebista muzyka... ja i on ... I czuje że moje mijsce jest przy nim a celem mojego życia wcale nie jest cierpieć z braku tamtej śmiesznie małej miłości tylko być szczęśliwą u boku tej nowej która mimo  tego że jest w trakcie dojrzewania już jest silna i dobra... pokrzepiająca a nie raniąca...


 

piątek, 12 kwietnia 2013

Wybór? To niedorzecznosć!

Nie wiem co napisać... czy są jakieś odpowiednie słowa które by opisały jak się czuję ? Potrzebuje liter które ułożą się tak by to wszystko określić... A litera to przecież tylko graficzny znak... Coś ustalonego... litera sama w sobie nic nie znaczy...

Ale jak mam inaczej nazwać moje łzy które jeszcze wczoraj suszył całkiem przyjemny, wiosenny wiatr ? Szłam tak bardzo zapłakana... każdy krok poruszał serce które z każdą łzą rozpadało się na drobniejsze części... To zaskakujące że jeden całkiem przeciętny człowiek może spowodować takie spustoszenie w moim sercu... w głowie i w moim organizmie...  To wszystko w swoim pozornym skomplikowaniu jest tak proste... Wystarczy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie ... "Czego ja/ty tak naprawdę chcę?" Ja wiem że nie ma z tej sytuacji takiego rozwiązania żeby nikt nie cierpiał... Ty masz wybrać... ONA (twoja dziewczyna... kochasz ją... jest dla Ciebie najważniejsza) i JA (Tak konkretnie to jestem dla Ciebie nikim) Powiem szczerze... jeśli MUSISZ wybierać to wybór jest prosty... nie rozumiem twojej dziewczyny ale też nie muszę jej rozumieć ... nie mieszam się w wasz związek bo jeśli to coś naprawdę poważnego, ona daje Ci szczęście i wyobrażasz sobie dalsze życie właśnie z nią  to wybór powinien być prosty... Nie ma nawet 0,5 % szansy ze się we mnie zakochasz więc nie jestem żadną konkurencją dla niej... co również oznacza ze nie powinieneś mieć problemu z wyborem...(miłość a kulejąca, upośledzona wręcz relacja której nikt nie umie nawet nazwać) Wiem ze będziesz to czytał... Jeśli nie ma wyjścia to zrób to co konieczne... Ja to przełknę... musisz się liczyć z tym ze to będzie wybór ostateczny... Tu nikogo nie zadowolisz... Cokolwiek nie zrobisz... czegokolwiek byś nie wybrał co najmniej 2 osoby będą cierpieć więc zrób to co będzie dobre po prostu dla Ciebie... to co będzie dla Ciebie lepsze... ja pogodzę się ze wszystkim ... w końcu to twoje życie ... Ona też powinna to zrozumieć w końcu Cię kocha i również chce dla Ciebie jak najlepiej...
Powodzenia...

niedziela, 7 kwietnia 2013

Czas zmienia człowieka

Porwałam sie na spektakularną rzecz... "Przeczytam mojego bloga" I wiecie co ? Przeczytałam... zajęło to odrobinę więcej czasu niż przypuszczałam i wylałam morze łez czego się kompletnie nie spodziewałam... Jestem innym człowiekiem... pisałam tu o wszystkim czego pragnę... co mnie boli a co uszczęśliwia...  Sam powód założenia bloga był pomysłem zdesperowanej gówniary która nie umiała powiedzieć prosto w oczy pewnemu chłopakowi co czuje a i dlaczego tak sie czuje... Ten chłopak był dla niej wszystkim... Marzyła o nim nie zdając sobie sprawy że on jest jedyną rzeczą która ją trzyma przy życiu... Jedyną osobą dla której oddychała... Pisała o tym i tak rozpaczliwie błagała go o to żeby dawał z siebie więcej... Żeby był przy niej bo przecież tylko przy nim ona żyła pełnią życia... uśmiechała sie ... była szczęśliwa i budziła się rano z nadzieją ze go zobaczy... I wiecie co sie stało? On ją zabił zostawiając ją samą sobie... tak po prostu... Każde silniejsze uczucie można wyczytać na tym blogu... Przestała pisać do niego... zaczęła pisać dla siebie i  po śmierci tej naiwnej dziewczyny która marzyła tylko o jednym urodziła się dojrzała kobieta która wie czego chce (mimo ze czasem się gubi... płacze i cierpi... wiele nie rozumie i dużo rzeczy ją przytłacza) Ale nareszcie żyje sama dla siebie... moze jeszcze z dnia na dzień i upada... ale żyje już nie kreowana przez innych żyje tak jak chciała... I jest silniejsza niż dotychczas. Teraz przed tą kobietą stanęło nowe wyzwanie... Pójść do tego chłopaka i zacząć z nim żyć bez jakiegokolwiek uzależnienia i uczuć. Bo tylko tak zniszczę tą chorą więź między wspomnieniami poprzedniego życia a tym chłopakiem. Czas zapoznać go z silną dojrzałą kobietą :)







Życzę nam powodzenia :)
(to ostatnia próba)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Śmiechu warte

Brawo... Głupia cipa... gdyby się zastanowiła wiedziałaby ze przestałam o nim myśleć(przecież nie utrzymuje z nim kontaktów)... aż to teraz... była tak zazdrosna że do nie napisała żebym trzymała się od niego z daleka a ja już zaczynałam układać sobie życie i jakby nie patrzeć po długim czasie ciszy to ona sprowokowała nas do kontaktu... Jest sama sobie winna. Gówniara... ma z 15 lat i myśli że jest nie wiadomo kim... Jakie ona ma prawo mi zabraniać utrzymywać z nim kontakt? Ja go już KOCHAŁAM gdy ta jeszcze biegała po podstawówce a teraz mi głupia cipa będzie pisać że sobie czegoś tam nie życzy. Niech się pierdoli!

sobota, 30 marca 2013

Sprzeczności... pożądanie kontra miłość...

Przerażająca pasja... Żądza która targała moim umysłem i pożądanie które wręcz szarpało moim ciałem... Do tego niezliczone pokłady namiętności które (towarzyszyły mi zawsze i wszędzie ) chciały wtargnąć do serca i może nawet się tam rozgościć... lecz gdy tylko jej macki dotknęły mej duszy wtedy każda część mnie poczuła że to początek końca... nie takiego końca spektakularnego z  fajerwerkami... delikatnego końca bez łez i cierpienia(po prostu zaczęłam się odsuwać, obydwóm stronom to odpowiadało) ...

Moje serce należy do jednej... jedynej osoby... Nie ważne co odczuwa ciało i czego chce serce... Najważniejsze jest do kogo NALEŻY... naprawdę mniej istotne jest kogo ono by chciało... Został "podpisany akt własności" ... Życie zostało zaplanowane a mi te plany się cholernie podobają... może ciężko to wyjaśnić... Wszystko jest pełne sprzeczności a ja w tym wszystkim nawet nie wspomniałam o czymś takim jak miłość... Mówiłam o żądzy... namiętności... pasji... pożądaniu... Ale nie o miłości... Kocham tego komu OBIECAŁAM serce... A może rozum mi tak tylko każe ? Ta miłość jest inna... nie jest kompletna choć jest przepełniona nadzieją na to ze kiedyś poczuję fajerwerki i będę żądała od niego "wyłączności(?)" No nie wiem... Wiem jak będzie wyglądać moja życie za jakieś 4-5 lat jeśli pójdzie takim torem jak jest to zaplanowane (oczywiście zdaję sobie sprawę że to tylko jedna z opcji i możliwości ale ta mi najbardziej odpowiada) Tylko muszę coś zrobić by nie tylko kochać ale i pożądać...

czwartek, 28 marca 2013

Moja dłoń w jego dłoni...



Przyciągam cię?
Odpycham cię z moim delikatnym uśmiechem?
Jestem za brudny?
Za dużo flirtuję?
Czy lubię to co ty?

Mógłbym być zdrowy
Mógłbym być odrażający
Sądzę, że jestem odrobinę nieśmiały
Czemu mnie nie lubisz?
Czemu mnie nie lubisz nie dając mi szansy?

Próbowałem być jak Grace Kelly
Lecz cały jej wizerunek był za smutny
Więc spróbuję trochę Freddiego
Moja tożsamość wariuje!

Mógłbym być brązowy
Mógłbym być niebieski
Mógłbym być fioletowym niebem
Mógłbym być bolesny
Mógłbym być purpurowy
Mógłbym być czymkolwiek zechcesz
Stać się zielonym
Stać się podłym
Stać się czymś więcej
Czemu mnie nie lubisz?
Czemu mnie nie lubisz?
Dlaczego nie wyjdziesz za drzwi!
  



Dzisiaj było zaskakująco miło choć faktycznie obije mogliśmy czuć się nieco skrępowani... Ja jego a on moją rodziną... w końcu nie co dzień je się kolacje z rodziną swojej ''niedziewczyny''.
Tatuś oczywiście chce ratować każdego chłopaka który zaczyna poważnie zastanawiać się nad jego córkami no ale cóż ... chyba zięciu będzie musiał się przekonać sam na sobie czy jest warto :P

Cieszę się że nareszcie mogłam spędzić z nim kilka (dość krótkich) godzin... Brakowało mi tego bardziej niż przypuszczałam... Widujemy się codziennie w szkole... i siedzimy ze sobą w ławce ale to nie to samo. Czujesz że ktoś jest blisko Ciebie a jednocześnie bardzo za nim tęsknisz... Właśnie to czułam przez ostatni miesiąc... Czegoś mi brakowało. A teraz już wiem czego :) Zostawiłam przy nim spory kawałek mojego serca i tylko przy nim czuję sie kompletna :)

Do tego wszystkiego byłam zaskoczona jego gestem... to było takie miłe... a zaskoczenie  jakie temu towarzyszyło tylko potęgowało uczucie spokoju i miłości... uczucie bezpieczeństwa i jakiegoś (swego rodzaju) spełnienia. KOCHAM GO...

niedziela, 24 marca 2013

Spory chyba będą zawsze... chamstwa nie wyleczysz ... Trzeba nauczyć sie żyć z ludźmi którzy Cię nie szanują ... no trudno... nie będę rezygnować z czegoś co kocham tylko dlatego ze jakiś niewychowany pajac powiedział 2 słowa za dużo ...

Trzeba sie cieszyć tym co się ma :)
A ja mam dużo <3

Diffriends
 



Po lewej Wojtek
 (gitarzysta jakby ktoś nie widział)
A po prawej Latyn :D
(klawiszowiec) 




piątek, 22 marca 2013

O o O

Naprawdę rozumiem sobie żartować... i dopóki żarty były śmieszne to się śmiałam ... ale potem to już było przegięcie... Jak można tak chamsko dociskać gdy się widzi ze drugiej osobie przestało być do śmiechu już jakiś czas temu ?

Myślałam za znalazłam swoje miejsce... że jesteśmy jak rodzina... że z czasem wszyscy zostaniemy przyjaciółmi... Przecież wszyscy są zajebiści i byłam pewna że się dogadamy... ale... Zawsze jest jakieś ale...

Ja sobie nie pozwolę tak wtykać... sorry ale wokalistka jest po to żeby śpiewać... jak się nie podoba to jakoś to dźwignę i pójdę tam gdzie mnie chcą za wokal a nie "oliwienie gardła" czy  ''wyglądanie'' bo stać i pachnieć to może każdy głupi a śpiewać ? Mam zajebisty plan...  Basista jak jest taki mądry niech sobie sam śpiewa i oliwi gardło... zobaczymy ile wtedy będzie lajków... Może ten typ tak ma... ale jak potrzebuje kogoś żeby po nim pojeździć to niech sobie kogoś wynajmie (W końcu co to nie on...) A mnie niech zostawi w spokoju bo będzie lipa...

Kocham ten zespół i jestem dumna że mogę go tworzyć ale nie pozwolę sobie na takie traktowanie... żarty żartami a świństwa świństwami...

Chyba zrozumiałam kawały o basistach...

niedziela, 17 marca 2013

To i owo :)

Wyjechałam by poukładać sobie życie... I co się stało ? Wzięło się skomplikowało... Znalazłam faceta który doprowadza mnie do szaleństwa... Działa na mnie tak ze nie umiem przestać o nim myśleć ... Wgl nie mam go dość i mogłabym spędzać z nim każdą wolną chwile...
Do tego przeprowadziłam poważną rozmowę z przyjacielem z której wynika że będziemy ze sobą do końca życia... nie ważne jako kto ...
I otworzyłam jakże stare a jakże zabliźnione rany... Na nowo te same wyrzuty i te same niedopowiedzenia... Jakby to kogoś kiedykolwiek bawiło...
Ale czuje się lepiej ... zaczynam mieć nad tym wszystkim kontrole... Nad umysłem i ciałem... Znalazłam w sobie jakiś zalążek samozaparcia i walczę ze sobą by go właściwie rozwijać... Narazie idzie mi całkiem dobrze (o dziwo)




Uwielbiam ... Kocham wręcz facetów którzy grają na gitarze elektrycznej ... perkusistów szanuje ... muzyków podziwiam ale gitarzystów kocham <3



Pozdrowienia dla mojego ukochanego zespołu
 Diffriends
  (dopiero zaczynami ale mamy wiele chęci i umiejętności) 

Można nas znaleźć na fb 
 http://www.facebook.com/pages/Diffriends/498645720202481?ref=ts&fref=ts

Bądźcie wyrozumiali i polubcie :)
Będzie nam cholernie miło



piątek, 8 marca 2013

Syf

Wokół mnie jest pełno syfu ... Począwszy od wszechogarniającego mętliku w mojej głowie( i oczywiście w sercu bo jakby nie patrzeć jakoś się to wszystko łączy)  poprzez burdel w torebce  kończąc na bałaganie w pokoju... Zapomniałam dodać że syf mam również w szkole i nauce. Tak jak z trzema ostatnimi można walczyć własnymi "ludzkimi" siłami tak pierwszego nie da się dotknąć ... co dopiero "posprzątać"...Ostatnie incydenty były oczywiście jakimś krokiem naprzód...  Tyle że to tak jakby przysporzyło mi więcej różnych-innych problemów... Mówią INNYCH mam na myśli takich z którymi do tej pory nie musiałam się borykać... I jak to wszystko poukładać ?? Nie mam pojęcia... zaczęłam od porządku w torebce... niby nic ale zawsze to jakiś początek, prawda?

W moim sercu była rana po stracie kogoś wyjątkowego ale ona powoli się zabliźnia choć przez wiele długich miesięcy się ślimaczyła... Ale to by było dziwne gdybym nareszcie zaczęła kochać i ktoś odwzajemniłby to uczucie, prawda? Chyba sama bym była w szoku... Nie mogę znaleźć sobie tak po prostu miłości... zawsze musi być pięćset ALE i sto tysięcy PRZECIW. Tak to już jest ...

Uczucia... sytuacje i emocje z którymi nie umiem sobie poradzić to rzeczy przysparzane przez osobę bez której nie umiem żyć ... ZAJEBIŚCIE!

Serdecznie pozdrawiam...
Mam nadzieję ze chociaż wam się układa :)

niedziela, 3 marca 2013

...

Już od jakiegoś dłuższego czasu czekałam na jakiś znak ... na cokolwiek ...
miałam czasem ochotę by złapał mnie za rękę ale tak bardzo bałam się powiedzieć to na głos... uświadomić samej sobie co się dzieje ... Poważna rozmowa pomaga :) Dużo sie dowiedziałam... Znamy się teraz jeszcze lepiej a jeszcze tyle przed nami ...
Jest jeszcze trochę niejasności gdzieś w zakamarkach mojego umysłu i na dnie mojego serca ale wszystko przyjdzie z czasem. Nie będę się śpieszyć bo po co ? Mamy przed sobą całe życie : te ciężkie chwile które przyjdą i te piękne które nas odwiedzają.


 
 
Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście.

Kocham ...

Nie mogę pozwolić sobie na to by być z tobą ... ale równie bardzo nie mogę pozwolić nam być osobno ... jesteśmy dla siebie stworzeni i nawet jeśli twierdzisz ze po TYM WSZYSTKIM nic się nie zmieni to troszkę się mylisz... sam fakt ze nazwałam swoje uczucia zmienia wiele ... zmieniła się moja świadomość ... światopogląd... Zmienił się mój pogląd na Ciebie i fakt że nie pozwolę podrywać Cię pierwszej lepszej lasce... Jesteś miłością mojego życia i wiem że to właśnie  z tobą się zestarzeje ... nie wiem tylko jak być teraz razem ... musimy poczekać ... wyszaleć się ... zrozumieć...  Musimy się pokochać tak zupełnie .. tak prawdziwie ...
Ja mam  jeszcze tyle pytań ...

czwartek, 28 lutego 2013

Czas...

Dajmy sobie czas... parę chwil... parę dni...
Nieubłaganie kilka dni zamieniło się w tygodnie... Niechętnie podejrzewam ze będzie to trwać miesiące a nawet zahaczy o lata, dekadę a potem wiek...
Zapomnimy o sobie...
Zapomnimy o rzeczach które nas łączyły, choć pewnie odrobinkę dłużej będziemy pamiętać te które podzieliły naszą relację... O głuchym krzyku który jeszcze wydobywa się z mojego serca choć już nie tak intensywnie jak kiedyś...
Moje serce już nie łka błagając o powrót... teraz patrzy w przeszłość i wspomina... nie docieka czyja wina... (już dawno przestało) Zostało posklejane choć już zawsze będzie niekompletne...
Trochę jak emocjonalna kaleka pełna strachu i obaw zaczynam żyć w przekonaniu że kiedyś zapomnimy... Że kiedyś ja zapomnę...
Ty jesteś szczęśliwy... znalazłeś miłość, wsparcie, radość, przyjaciółkę i kochankę... Cieszę się choć skrywam żal...
Ale nikt nie zarzuci mi że się nie cieszę z Twojego szczęścia...
Ja odkrywam moje... w drugim człowieku... w prawdziwej przyjaźni... I chcę spróbować jeszcze raz bo to moje serce choć wybrakowane zaczęło tętnić nową... silną wiarą w życie w ludzi i w miłość ...

Chcę być lepsza przy kimś innym.




środa, 27 lutego 2013

Chcę wiedzieć...

"Nie in­te­resu­je mnie, czym się trud­nisz.
Chcę wie­dzieć nad czym bo­lejesz i czy śmiesz marzyć o spot­ka­niu z tym, za czym tęskni two­je ser­ce.
Nie in­te­resu­je mnie, ile masz lat.
Chcę wie­dzieć, czy gotów jes­teś wyjść na głup­ca dla miłości, dla
marzeń, dla przy­gody, jaką jest życie.
Nie in­te­resu­je mnie, ja­kie pla­nety zrównują się z twoim księżycem.
Chcę wie­dzieć, czy dot­knąłeś środ­ka włas­ne­go smut­ku; czy zdradzo­ny ot­warłeś się, czy skur­czyłeś się i zam­knąłeś w so­bie
ze strachu przed dal­szym cier­pieniem!
Chcę wie­dzieć, czy pot­ra­fisz sie­dzieć z bólem, moim lub twoim, nie
po­ruszając się, by go uk­ryć, stłumić lub uleczyć.
Pragnę wie­dzieć, czy możesz współis­tnieć z ra­dością, moją lub swoją; czy umiesz za­pamiętać się w tańcu i poz­wo­lić, by ek­sta­za wy­pełniła cię po czub­ki palców dłoni i stóp, nie każąc zacho­wywać os­trożności, myśleć realis­tycznie czy pa­miętać o og­ra­nicze­niach kon­dycji ludzkiej.
Nie in­te­resu­je mnie, czy opo­wiadasz mi praw­dziwą his­to­rię.
Chcę wie­dzieć, czy pot­ra­fisz roz­cza­rowy­wać in­nych, aby po­zos­tać
wier­nym so­bie; czy umiałbyś znieść os­karżenie o zdradę i nie zdradzić włas­nej duszy.
Chcę wie­dzieć, czy pot­ra­fisz zaufać, a za­tem i być god­nym zaufa­nia.
Chcę wie­dzieć, czy pot­ra­fisz dos­trzec piękno, na­wet gdy
nie co dzień jest ład­na po­goda, i czy umiesz wy­wodzić swo­je życie z obec­ności Bo­ga.
Chcę wie­dzieć, czy pot­ra­fisz żyć z po­rażką, nie tyl­ko swoją, stanąć nad brze­giem je­ziora i do sreb­rne­go księżyca krzyczeć: "Tak!"
Nie in­te­resu­je mnie, gdzie mie­szkasz i ile masz pieniędzy.
Chcę wie­dzieć, czy umiesz wstać po no­cy żalu i roz­paczy, wyczer­pa­ny, zbi­ty jak pies, i ro­bić, co trze­ba, dla swoich dzieci.
Nie in­te­resu­je mnie, kim jes­teś, skąd się tu wziąłeś.
Chcę wie­dzieć, czy sta­niesz ze mną w środ­ku og­nia i nic cof­niesz się.
Nie in­te­resu­je mnie, gdzie, ja­kie i u ko­go po­bierałeś nauki.
Chcę wie­dzieć, co cię pod­trzy­muje od środ­ka, gdy wszys­tko in­ne od­pa­da.
Chcę wie­dzieć, czy umiesz być sam ze sobą; i czy nap­rawdę lu­bisz te­go, z którym przes­ta­jesz w chwi­lach pus­tki."

poniedziałek, 25 lutego 2013

Klin klinem ?

hmmm... Co by tu powiedzieć ? Jak opisać ?
Czuję się winna... Ale nie umiem dokładnie określić dlaczego.
Nie umiem tego wszystkiego ubrać w słowa.
Boję się nowej miłości ?
A może uroiłam sobie że rodzi sie coś nowego?
W mojej głowie? (bo jeszcze nie w sercu)


Już od dłuższego czasu chciałabym się dowiedzieć czy warto?
Czy wgl coś sie dzieje?
Nie chciałabym zaklejać pustki kimś kto jest dla mnie najważniejszym na świecie...
Wole poczekać na samoistny rozwój sytuacji (?)
Wole sie wyleczyć i zacząś całkowicie od zera...

Jeśli bede z kimś żeby zapomnieć to mimowolnie zbuduje cos na przeszłości...
A tego nie chcę 
Tyle że czuje że to wszystko jest tak prawdziwe i tak inne.
Tak nowe choć nierealne...
Przy nim chce sie uśmiechać ...
Przy nim żyję inaczej... lepiej.
On się mną opiekuje...
On sie o mnie troszczy i martwi...
Czy coś się rodzi?
 Nie mam pojęcia ale zaczekam..
Będę obserwować rozwój wydarzeń.....

sobota, 23 lutego 2013

Dziś sobie na to pozwolę...

Czy da się wgl zapomnieć ? Zapomnieć o uczuciach i chwilach? Zapomnieć o uśmiechu i miękkich kolanach ? O pocałunku i chwili gdy nasze dłonie się dotykały a ciała były stanowczo za blisko ?

Może to jest właśnie proces zdrowienia ? Może musi być gorzej żeby było lepiej... postanowiłam ze dzisiaj pozwolę sobie płakać... i się załamać... poczuć tą pustkę którą po sobie zostawił... Poczuć ja w sercu, w mięśniach, w kościach... Ta pustka jest wszędzie i mnie ogarnia... całą... pali mnie żywcem.

A może trzeba stare wspomnienia przepędzić nowymi? Może trzeba siebie pozwolić na ruszenie naprzód ? Tylko jak? Marzy mi się pokochać kogoś innego tak jak GO kochałam i gdy mi się wydaje że to jest możliwe i jedyną przeszkodą która stoi mi na drodze jest czas który trzeba przetrwać by się zakochać to nagle: wspomnienia, sny, pustka... ogarniają mnie i śmieją mi się w twarz... To tak jakby dostać bardzo mocnego sierpowego od zawodowca.

Gdyby ktoś kochał mnie tak ja ja kochałam go... to byłabym najszczęśliwszą osobą na Ziemi bo nie dało się już bardziej... Bo to była ta PRAWDZIWA miłość która zawsze gdzieś będzie trwać... Jasne że będziemy tego żałować... oboje. Mam nadzieje ze mi przejdzie... I mam nadzieje że po kilku latach ON tu wejdzie i przeczyta jak mógł być kochany i jak już nigdy nie będzie i co stracił... jaki był głupi i naiwny. I będzie mu żal i dostrzeże że była dziewczyna która za wszelką cenę chciała być przy nim...

Jutro zacznę nowy dzień ale dzisiaj będę płakać ... długo i głośno żeby to z siebie wyrzucić... DZISIAJ sobie na to pozwolę.

piątek, 22 lutego 2013

Było minęło ?

Śnił mi się dzisiaj ...  Co tu więcej pisać ? Nie rozmawialiśmy wg...l ale przyjechał do mnie i był przy mnie a ja czułam że jest we właściwym miejscu. Czułam ze moje miejsce jest przy nim a jego przy mnie. Chciałabym już zapomnieć... zwłaszcza że znalazłam kogoś kto zasługuje na moją miłość, na mój czas, troskę i uczucie. I co z tego ? Mam tego kogoś i kocham go całym sercem tyle że jak przyjaciela. Ale to dobrze :) Mam najwspanialszego przyjaciela na świecie ! Choć ubolewam że z poprzednim mi się nie udało a żywiłam do niego mocniejsze uczucie. Teraz chce być szczęśliwa! I chcę żeby już nikt niepożądany mi się nie śnił! Żebym sie uwolniła od uczucia które we mnie gnije. Od tej spleśniałej miłości która gdzieś na dnie mojego serca się rozkłada i zostawia tylko sam smród...


 
 
I dlaczego nie mogę powiedzieć
 że to co było to minęło ?

środa, 20 lutego 2013

Nie ma powrotu (?)

Są takie chwile ze chciałabym zapomnieć o wszystkim co było źle... O tym że wszystko co się działo to zakończony rozdział .. rzucić dumę w kąt i pójść do niego tak jak stoję... Chciałabym go mocno przytulić i zapytać się o to, co my właściwie robimy(?) ... przecież ja go potrzebuję... przecież on ZAWSZE jest mi potrzebny...  I cierpię.. Czasem mam ochotę paść na kolana i błagać żeby było tak jak kiedyś... Wtedy gdy było nam ze sobą dobrze ... Ale nie... Oboje wiedzieliśmy ze to nigdy nie wróci i oboje wiedzieliśmy ze to wszystko jest stracone. Dlatego już nie rozmawiamy (choć przestaliśmy rozmawiać chyba długo długo wcześniej) Dlatego nie ma żadnych NAS. Czasem ciężko mi uwierzyć że oboje jesteśmy tak żałośni że nie umieliśmy o to walczyć. Ale czy mogłam się starać bardziej... (?) Nie wiem ... Nie mam pojęcia czy się dało... Czy to by przyniosło jakikolwiek zamierzony skutek. I zaczynam myśleć... I widzę że pod warstwą tęsknoty są niezmierzone pokłady żalu. I przypominam sobie że czułam się jak zabawka. Że miałam dziwne wrażenie że nigdy tak do końca nie byłam mu potrzebna.

Potem przychodzi taki czas że zaczynam myśleć o kimś innym (o kimś bardzo konkretnym) I jest mi przykro że zaśmieciłam sobie głowę i serce kimś takim jak tamten... kimś kto nigdy nie chciał mnie zrozumieć i  kimś przez kogo nie czułam się szanowana i doceniana.  A potem znowu padłabym na kolana i błagała żebym było tak jak kiedyś... bo choć z perspektywy czasu widzę, że byłam zabawką to w tamtych chwilach byłam szczęśliwa... pełna nadziei, jedyna na świecie. Wierzyłam w niego (że jest cudowny, wspaniały, dojrzały, inteligentny i najlepszy)  I chciałabym żeby to mogło jeszcze trwać dzień lub dwa... Tylko tyle... żyć jeszcze  jeden jedyny dzień w przekonaniu że dla niego coś znaczę... Nie chce patrzeć na niego tak jak go teraz widzę. Nie chce niszczyć sobie wizji zakochanej dziewczynki która we mnie jest,  że on jest tym jedynym księciem na białym koniu.