wtorek, 22 lipca 2014

Tajemniczy sekret, jak zapełnić pustkę w życiu, odnaleźć sens i być szczęśliwym, odnaleziony :)

Tak naprawdę nie ma nic prostszego i nie istnieje nic innego co da Ci tyle szczęścia co poświecenie siebie, własnego czasu, uwagi i miłości.
Okazało się że dawanie radości innym jest jedyną drogą do bycia szczęśliwym i spełnionym.
Jak na to wpadłam?

Wszystko zaczęło się tak...
25 lat temu mój tato założył organizacje KTPSI (Kluczborskie Towarzystwo Pomocy Sprawnym Inaczej) wiedziałam o tym i była to powszechna i wszystkim znana informacja ale nigdy się o tym jakoś nie rozmawiało... Co roku jest organizowany obóz dla tych sprawnych inaczej członków tej organizacji zwanych MUMINKAMI... Nigdy mnie to jednak za bardzo nie pociągało i nigdy tak naprawdę o tym nie myślałam...  Dnia 05.07.2014 otrzymałam telefon od pani prezes tejże organizacji, że brakuje im kobiet na obóz a z racji tego iż jestem "córką mojego ojca" pomyślała o mnie, powiedziała jeszcze że obóz zaczyna sie 12.07.2014 ii czy mogłabym jej dać znać odpowiednio wcześniej... Nie chciałam jechać i byłam zdecydowana by odmówić... widziałam zawód w oczach taty ale no cóż... Bardzo mi sie nie uśmiechało przez 8 dni bujać się z dziwnymi ludźmi opiekując sie nimi 26/h... Tak więc 10.07.2014... Zmęczona życiem, pełna pustki i rozpaczy z powodu mojego żałosnego życia wzięłam telefon i dzwonie do tej całej pani prezes powiedzieć że ja odpadam... I wiecie co ?? Usłyszałam taką nadzieję w jej głosie że powiedziałam tylko że jadę... Wstrząśnięta tym co powiedziałam wiedziałam, ze nie ma już odwrotu i po prostu jak w transie poszłam się pakować wściekła na siebie za to co się stało. Spakowana i gotowa na 8 dni piekła pojechałam pod kościół żeby stamtąd pojechać na miejsce... Pod kościołem czekała już dziewczyna którą miałam się opiekować i po prostu ścisnęło mnie w żołądku z przerażenia... dziewczyna 38 lat... jakaś skrzywiona... do tego powłóczy nogami... po prostu koszmar... Jej mama podaje mi siatkę tabletek i zarzuca informacjami co, gdzie, na co i o której powinna brać... masakra. Chciałam tylko uciekać i nie pakować się w to wszystko ale było już za późno... Pojechałam i gdy znalazłam sie na miejscy przez pierwsze dwie, trzy godziny byłam przerażona i nie wiedziałam co robię w takim miejscu...
Okazało się że ten obóz otworzył mi oczy na tak wiele różnych spraw... odpowiedział na tyle pytań a ludzi z stamtąd pokochałam jak nikogo innego na świecie. Myślałam ze to będzie ciężka praca ale chciałam oddać im całą siebie z poczucia obowiązku i litości a okazało się, że oni dają sie 100 razy więcej. Szczery uśmiech, prawdziwe podziękowania, miłość w oczach... słowa "kocham Cię" wypowiedziane w taki sposób, że mięknie Ci serce i cisną się łzy do oczu... Spotkało mnie niewyobrażalne szczęście...
Na dzisiaj to tyle ale to tylko krotki wstęp... Wiem że tego co się tam stało nie da sie opisać słowami... Ale będę próbować i opowiadać bo dostałam więcej niż na to zasłużyłam za marną pomoc, chwilkę uwagi i delikatny uśmiech...




To zdjęcie z ostatniej dyskoteki i chociaż mam głupawy uśmiech była to moja najlepsza potańcówka w całym moim życiu :)
Z Joachimem :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz